W gabinecie staram się stworzyć atmosferę bezpieczeństwa i życzliwości. Bardzo ważne są dla mnie zasady etyczne, którymi się kieruję: dyskrecji, nieustannego rozwijania swoich umiejętności (pracuję pod stałą superwizją), ustalenia kontraktu z pacjentem, w którym określamy dokładne zasady współpracy oraz ustalamy wstępnie cel terapii.
Nie zajmuję się ocenianiem. Skupiam się na próbie jak najlepszego zrozumienia osoby, która do mnie przychodzi. Bardzo zależy mi, żeby Pacjent w miarę upływu czasu był w stanie spojrzeć na siebie życzliwszym, czulszym okiem, bo uważam, że na poczuciu winy i wewnętrznej krytyce nic dobrego nie ma szans urosnąć.
Nie oznacza to oczywiście tzw „klepania po ramieniu i wpierania toksycznych schematów”. Chodzi bardziej o znajdowanie siły, mocy i sprawczości do dokonywania potrzebnych zmian. Mocy i sprawczości nie można, w mojej opinii, znaleźć w „samobiczowaniu”.
Miłość to potęga. Warto Jej szukać w sobie, warto się Jej uczyć i warto Ją zapraszać do siebie.